Naukowcy z japońskiego uniwersytetu Toyama pod kierownictwem Takashi Ohori przebadali grupę 41 ochotników. Badani chodzili do sauny przez trzy tygodnie, na 15-minutowe seanse po pięć razy w tygodniu. Po wyjściu z sauny badani owijali się ręcznikiem, który pozwalał przez pół godziny utrzymać temperaturę ciała o stopień wyższą niż normalna.
Okazało się, że po trzech tygodniach poprawiła się zdolność badanych osób do wykonywania ćwiczeń – w ciągu sześciu minut mogły przejść nie 337, a 379 metrów. Specjalistyczne badania wykazały także lepsze funkcjonowanie komórek śródbłonka, wyściełającego serce. Śródbłonek uwalnia substancje kontrolujące kurczenie się naczyń krwionośnych oraz krzepnięcie. Wzrosła również liczba krążących komórek progenitorowych śródbłonka – czyli dojrzałych komórek macierzystych, zdolnych do przekształcenia się w komórki śródbłonka.
Ci sami japońscy naukowcy przeprowadzili również badania na szczurach, u których sztucznie wywołano zawał serca. Po czterech tygodniach codziennie aplikowanej sauny serca szczurów były w lepszym stanie niż szczurów z grupy kontrolnej. Poza tym podniósł się poziom śródbłonkowego enzymu – syntazy tlenku azotu, który reguluje ciśnienie krwi i rozwój nowych naczyń krwionośnych.
Sauna działa nie tylko na serce, ale i na komórki nerwowe – pod wpływem podwyższonej temperatury wydzielają “cząsteczkę szczęścia” – serotoninę.
Komentujący wyniki badań kardiolodzy zastrzegają jednak, że osoby z niewydolnością serca nie powinny na razie na własną rękę chodzić do sauny – potrzebne są dalsze prace. Zgodnie z dotychczas obowiązującymi zaleceniami niewydolność serca jest przeciwwskazaniem do korzystania z sauny.
(Źródło: PAP – Nauka w Polsce)